Mauritius

Wybierz segment, który Cię interesuje:

  1. HOTEL
  2. Le Chateau – pierwszy dom kolonialny
  3. Gris Gris
  4. La Vanille Nature Park
  5. Plantacja herbaty Bois Cheri
  6. Ganga Talao -Święte jezioro Hindusów
  7. Wodospad Chamarel
  8. Ziemia 7 kolorów
  9. Casela Wildlife Park
  10. Mauritius ogólne wrażenia

Podróż i bomba w plecaku 🙂

Jak to u nas zawsze bywa, kolejny wyjazd który musiał przebiegać z kilkoma „drobnymi” komplikacjami.

Najpierw pochorowaliśmy się kilka dni przed wylotem, a zmiana terminu lotu oraz hotelu graniczyła niemalże z cudem, aczkolwiek się udało…ale ile nerwów nam to zjadło to szkoda gadać.

No ale powróćmy do milszej części.

Tym razem wybraliśmy lot liniami Emirates z Hamburga do Dubaju gdzie na przesiadkę mieliśmy 2h, a następnie lot już docelowy czyli na Mauritius, oczywiście Emiratesami 🙂

Do Hamburga pojechaliśmy autem dzień wcześniej, oczywiście z uwagi na dzieci aby ich nie zamęczyć lotami i przesiadkami.

Tam na nocleg wybraliśmy Novotel Suites Hamburg, aby się przenocować okej, hotel bez szału ale akurat tutaj o szał nie chodziło 😉 Ważne żeby się przespać i dotrzeć w miarę wypoczętym na lotnisko .

Na lotnisko z hotelu było dosłownie 20 minut jazdy autem.

Na samym lotnisku na security check oczywiście bez przygód się nie obyło…..

Została do nas wezwana policja ponieważ podejrzewano że mamy bombę w plecaku….tak BOMBĘ….

Zaczęło się przesłuchanie co tam jest….a w plecaku pamiętam że pakowałam jakieś gadżety dla dzieci na drogę więc już zaczęłam się obawiać, że gazetka z zabaweczką o Pokemonach miała jakąś niespodziankę…

Maglują nas i maglują, policjant zdenerwowany mówi że nie może otworzyć plecaka i jakim cudem nie wiemy co w nim jest…..podkreślam że to BAGAŻ PODRĘCZNY do którego nikt nie miał dostępu….

No nic, pot zaczyna już człowieka zalewać ze strachu….myślimy ze no przerąbane lekko mówiąc.

Ale na szczęście zaświeciła mi się mała żaróweczka…..dzień wcześniej, wieczorem w hotelu szanowny Mariusz pytał „ gdzie schowałam projektor z muzyczkami dla dzieci do zasypiania”,…mówię że jest w jego plecaku….szuka,szuka i mówi „ no oczywiście nie wzięłaś, nie ma, został w domu”.

Jak to facet, wspaniale przeszukał plecak…..

No i powracając do wątku głównego, już cała ekipa ochroniarzy i policja nad tym naszym plecakiem się tam modli…kolejka wstrzymana…..pokazują nam na monitorze….że faktycznie to coś wygląda jak BOMBA….jakieś kabelki dziwne itp.

Ale powiedziałam że to bankowo projektor z melodiami Fisher Price który rzekomo zostawiłam w domu i nie było go w plecaku 🙂

Na szczęście ostatecznie pozwolono otworzyć nam ten plecak i sytuacja się wyjaśniła, że bomby jednak nie przewozimy….

Ale co afera była i nerwy to szkoda gadać.

Dobra wsiedliśmy po wszystkim do Boeinga 777 aby po 6.5h lotu w Dubaju przesiąść się na Airbusa A380 🙂

W końcu udało Nam się polecieć największym pasażerskim samolotem świata, a polowaliśmy na Niego nie raz 😆

Airbusem na Mauritius około 7h.

Ale samolot super, bardzo cichy w środku, no i ogromny …. niestety lecieliśmy na dolnym pokładzie hehe economy class, może kiedyś da radę polecieć górnym hahaha!

Akurat z dziećmi pierwszy raz w tak długą trasę lecieliśmy, była to totalna męczarnia ale dla Nas rodziców bo dzieci sobie pospały i zadowolone.

Jeśli chodzi o Emirates to na prawdę stawiamy te linie na równi z Qatar Airwas. 2 najlepsze linie do latania serio.

Dbanie o klienta to na prawdę ich ogromna zaleta, jakość obsługi , jedzenie, system rozrywki pokładowej i wszystko inne…nawet samo podejście do dzieci świetne! Dzieci otrzymały na wszystkich lotach świetne pamiątkowe prezenty.

P.s. akurat na tym locie nie ale raz nawet mieliśmy darmowe wifi jak lecieliśmy Dreamlinerem Emirates…nie pamiętam już gdzie to było, gdzieś z Azji do Europy, ale rzekomo w Dreamlinerach wifi maja za free.

Jak macie okazje to wybierajcie Emirates lub Qatar 🙂

Szczerze polecamy.

Mauritius HOTEL

Po wielu przeczytanych opiniach i researchu, Nasz wybór padł na Tamassa Bel Ombre.

Był to autentycznie jedyny hotel z ponad 8500 opiniami na Tripadvisorze który ma ocenę 5/5, aż Nam się wierzyć nie chciało że cokolwiek może mieć taki rating?

Już mieliśmy chrapkę na Intercontinental czy Radisson Blu, no ale jednak po tych wszystkich opiniach Tamassa wygrała.

Jest to hotel 4****, położony tuż przy piaszczystej plaży, wokoło rafa koralowa więc na snorkeling daleko nie trzeba się wybierać, wystarczy zabrać ze sobą maskę i rurkę i wyjść z pokoju 🙂

Obsługa bardzo fajna i miła, jedzenie w restauracji bardzo dobre aczkolwiek należy pamiętać że bardziej na styl indyjski, więc jeśli ktoś nie przepada za taką kuchnią może być zawiedziony.

Jako że my się lubujemy w różnorodnych potrawach, nam to nie przeszkadzało. Tylko dla dzieci staraliśmy się wybierać raczej łagodne jedzenie.

Na terenie resortu znajduje się kilka pięknych basenów, beach bar, kids club, siłownia, korty tenisowe, kajaki, łódka ze szklanym dnem, wypożyczalnia masek na snorkeling, diving center etc.

O zapomniałabym….czasami widać nawet wyspę Reunion z oddali 🙂

Na terenie hotelu znajduje się także darmowa wypożyczalnia sprzętu wodnego, rowerki, kajaki, deski, a także codziennie można się zapisać na około godzinny rejs taką łódką ze szklanym dnem (Glass Bottom boat). Świetna sprawa, nam się bardzo podobało. Gość odpływa na dalszy kawałek od brzegu i na takie fajne , konkretne rafy koralowe, gdzie widać już serio ciekawe okazy ryb i innych żyjątek!

Ach zapomniałam dodać: do wody wchodziliśmy jak większość w specjalnym obuwiu (dużo jeżowców), poza tym właściwie zawsze tam gdzie są rafy koralowe to w sumie po plaży na luzie się nie pochodzi bo coś tam zawsze pod nogą chrupie 🙂

Le Chateau – pierwszy dom kolonialny.

Jednym z ciekawych miejsc do odwiedzenia ma wyspie jest pierwszy dom kolonialny.

Obok znajduje się piękne pole golfowe, więc jeśli ktoś lubi pograć , zawsze może skorzystać 🙂

Cała posiadłość prezentuje się na prawdę przepięknie. Jak oglądałaś/eś film Django, to będąc tutaj możesz się poczuć dosłownie jak na planie tego filmu.

Raz do roku na terenie pola golfowego odbywają się ważne zawody i na Mauritius zjeżdżają gwiazdy golfa z całego świata.

Jako ciekawostkę dodam, iż można w tym domu wynająć sobie pokój nawet na kilka nocy, aby zobaczyć jak to się kiedyś żyło. Niestety cena nie jest nam znana, ale domniemam że do niskich nie należy 😛

Gris Gris

Jest to najbardziej wysunięte na południe miejsce na Mauritiusie. Stąd najbliżej tylko na Antarktydę 🙂

Jak widać ba fotkach poniżej, miejsce przepiękne!

Jest tu dosyć wietrznie , a to dlatego że jak wspomniałam po drodze nie ma żadnej wyspy więc wiatr, który z Antarktydy sobie wieje ie ma po drodze żadnej przeszkody.

Drzewa w Gris Gris są wszystkie powyginane od wiatru 🙂

La Vanille Nature Park

To miejsce gdzie możesz zobaczyć egzotyczne zwierzęta , nakarmić ogromne żółwie lądowe, oraz zjeść steak z krokodyla.

Tym razem krokodyla nie jedliśmy, ponieważ próbowaliśmy go już będąc w Azji.

W La Vanille Park znajduje się ogromna kolekcja motyli, którą można podziwiać w specjalnie przygotowanym do tego pomieszczeniu.

Na Nas największe wrażenie zrobiły żółwie. Fajnie że można chodzić wśród nich, karmić, pogłaskać (ponoć najbardziej lubią po szyi). Ogromne, przemiłe gadziny !!!

Co do krokodyli, to trafiliśmy akurat na porę ich karmienia, ale biedaczki są hodowane tutaj głównie na mięso i skóry.

Miło popatrzeć jak te potężne gady atakują pokarm, który zaraz zjedzą, ale tak jak wspominałam mniej miło mieć świadomość ze niebawem zmienią się w jakąś torebkę, portfel czy buty – których do Europy nie radzę zabierać jak nie chcemy mieć problemów ze służbą celną 🙂

Plantacja herbaty Bois Cheri

Bardzo fajne miejsce na lekkim odludziu. Jedziesz tam taką nie asfaltową drogą, bardziej dziką, wśród bardzo ładnych drzew porośniętych CZERWONYM mchem – a tego mchu to jeszcze nie widzieliśmy 🙂

Jak już się dojedzie do celu to na miejscu odbywa się degustacja herbat które rosną właśnie na tej plantacji. Po takim popiciu herbatek można sobie zakupić te które nam najbardziej przypasowały i zasmakowały.

Do herbatki dostajemy także ręcznie robione, przepyszne ciasteczka z kawałkami herbaty 🙂

Niestety akurat w dzień kiedy odwiedziliśmy plantację, ciasteczek nie było w sprzedaży a szkoda bo były na prawdę pyszne.

No nic, trudno, ten smak pozostanie tylko w naszych myślach 😉

W Bois Cheri można zakupić także Rum , który także jest produkowany w tym miejscu. Akurat Mauritius słynie z cukru trzcinowego oraz rumu, więc nie można zapomnieć o zaopatrzeniu się w te dwie rzeczy .

Na terenie plantacji znajduje się restauracja, położona na wzgórzu skąd rozciąga się widok na ocean. Warto w niej zjeść ponieważ serwuje dobre jedzenie 🙂

P.S. Co do sałatki z palmy to ciekawostką jest to iż jest ona nazywana „sałatką milionerów”. To wszystko dlatego, że jeszcze w czasach kolonizacji ludzie mieli te palmy przy swoich domach i nie wiedzieli że są one jadalne (gdzie tak na prawdę cierpieli głód). Oczywiście kolonizatorzy wpadli na to że górna część palmy jest jadalna i zaczęli je wycinać i jak to zwykle bywa robić na tym pieniądze, dlatego została nazwana sałatką milionerów. (niestety nie pamiętam jak nazywa się fachowo gatunek ten jadalnej palmy).

Ganga Talao -Święte jezioro Hindusów

Odwiedziliśmy najświętsze miejsce na wyspie, jeżeli chodzi o hinduizm. Jest to właśnie jezioro Ganga Talao.

Raz do roku z okazji święta ……. hindusi z całego Mauritiusu zjeżdżają się tutaj, niosąc dary Bogom i modląc się do nich świętują na całego.

Znajdują się tutaj przeogromne posągi Shivy, Ganeshy oraz Parvati.

Dodam jeszcze, że w końcu dowiedziałam się historii wyżej wymienionych bóstw. W końcu wiem dlaczego Ganesh ma tyle rąk, dlaczego Shiva jest niebieski a Parvati, że to matka Ganeshy. Zakręcone historie, aczkolwiek bardzo ciekawe!

Świątynia podczas naszego pobytu była akurat zamknięta więc , niestety nie zobaczyliśmy jak wygląda w środku.

To na co zwróciliśmy uwagę były biegające tam małpy. Szczerze powiedziawszy były dosyć dziwne, jakby lekko szurnięte 😉

W wielu krajach spotykało się te zwierzęta, ale tych jakoś się baliśmy i zwiewaliśmy przed nimi bo takie zbyt pewne siebie się wydawały i za bardzo podbiegały, oczywiście zapewne dlatego że kradły przynoszone tam dary, ale no tak czy siak akurat małpiszony w tym miejscu nie spodobały nam się😉

Malezyjskie małpy są szalone, ale bardziej pozytywnie nastawione do człowieka:-P

Wodospad Chamarel

Nie mogło się obyć bez wodospadu. Wybraliśmy Chamarel, najwyższy na wyspie wodospad który ma aż 85 metrów wysokości – o ile mogę tak to ująć 😀

Szkoda tylko, że podziwiać go można z daleka, ale tak czy siak fajna sprawa!!!

Ziemia 7 kolorów

Jednym z najbardziej znanych punktów turystycznych do odhaczenia jest chyba Ziemia 7 kolorów.

Bardzo urokliwe miejsce, jedyne na świecie tak naprawdę gdzie ziemia ma 7 różnych kolorów i jest ze sobą „połączona”.

Z Ciekawostek to jak się dowiedzieliśmy nie jest to piasek a skały po prostu, tak fajnie uformowane w mega oryginalnych i unikatowych kolorach 😉

Na miejscu można się napić naprawdę dobrej kawy z pobliskiej plantacji oraz napić się świeżo wyciskanego soku z trzciny cukrowej.

Mniam!!!!

Casela Wildlife Park

Tutaj możemy się lekko poczuć jak w prawdziwej Afryce.

Jest to miejsce, które pokazuje nam małe safari 😀 kupując bilet na Safari, zabiera nas w podróż po bezdrożach Parku Casela fajny busik bez szyb i okien i tak sobie jedziemy, jedziemy i oglądamy różne zwierzęta na żywo 😀

Zebry, nosorożce, gazele i inne szalone antylopy. Po parku latają także kolorowe papugi !

W Casela Wildlife można wybrać się także na prywatny spacer z lwem lub gepardem. Jakoś nie skorzystaliśmy z tej opcji bo jednak jakoś tak strach oblatuje….lew to lew, do obrony przed nim dostajesz jedynie patyka 😉 a lwa lepiej nie drażnić…..

Za to inną równie ciekawą opcją do bliskiego spotkania z dzikim zwierzęciem jest randka z żyrafami !!! Można je karmić i pogłaskać. Przyjazne zwierzątka z długimi , łaskoczącymi jęzorami.

Polecamy spotkanie z żyrafami na prawdę sympatyczne stwory!!!!

Na terenie Casela Parku znajdują się także restauracje w których można dobrze zjeść i nie trzeba się obawiać problemów żołądkowych. Ceny są przystępne, obsługa miła i tak jak wspominałam jedzenie smaczne !

Mauritius ogólne wrażenia.

Mauritius to ogólnie rzecz biorąc ciekawe miejsce. Byliśmy i tak nieco zaskoczeni , że nie jest tam tak „ dziko”. Oczywiście widać panującą biedę, ale ludzie mili itp.

Jeśli chodzi o jedzenie w przydrożnych budkach to myślę że też spokojnie możecie próbować i się nie strujecie jeśli lokalsi tam kupują. Jestem osobą, która gdziekolwiek nie poleci to prawie zawsze coś złapie a tutaj serio nie miałam W KOŃCU problemów żołądkowych pomimo innego jedzenia.

W przydrożnej budce można kupić PRZERPYSZNE ciastko z wiórek kokosowych i ananasa, smażone na głębokim tłuszczu o nazwie GATEAU COCO. Dosłownie niebo w gębie, gdzie normalnie nie przepadam za kokosem to, to jest po prostu przepyszne, można jeść tonami . MNIAM!!!!!

Bardzo pozytywnie zaskoczyła Nas także czystość na wyspie. Na prawdę, publiczne toalety, czy w restauracjach, gdziekolwiek mega czyste, zaskoczenie totalne – spodziewałam się raczej „pseudo porządku” jak w Wietnamie czy innym szalonym kraju ale serio Mauritius jest bardzo zadbany jeśli chodzi o te sprawy. Wszędzie mydełko, płyn do dezynfekcji, kibelek wysprzątany, wręcz pachnący…..no powiem szczerze że nawet u Nas w Polsce na niektórych stacjach nie wspominając o publicznej toalecie, jest o wieeeeele gorzej !

Ludzie na Mauritiusie są bardzo mili, jak to zwykle bywa oczywiście dla dzieci to już całkiem są prze kochani hehe. Zawsze zagadają i się uśmiechną 😉

Jeśli chodzi o Port Louis czyli stolicę wyspy, to niestety tam nie dotarliśmy. W zasadzie odradziła nam polka mieszkająca tam od dobrych paru lat, która jest przewodnikiem zresztą 😀 jakby ktoś chciał skorzystać to chętnie damy namiary na Agatę, która na miejscu powie co, gdzie, jak, co warto a czego nie warto robić na Mauritiusie !

Aaaaa jeszcze jedna sprawa odnośnie komarów. Przed wyjazdem naczytałam się że komary wręcz zjadają człowieka żywcem itp. Że malaria rzekomo nie występuje ale denga owszem i żeby zabrać ze sobą tonę repelentów a najlepiej to DEET w czystej postaci 100% 😉😉

Akurat tak się składa, że (jak to u mnie jak nie urok to sraczka brzydko mówiąc) musiałam skorzystać z tamtejszej opieki zdrowotnej i miałam okazję porozmawiać z lekarzami, więc od razu zadałam pytania odnośnie komarów, malarii i dengi.

Zgodnie puknęli się w łeb 😀 powiedzieli że malarii nie mają, dengi także nie ma. A komary latem są owszem i gryzą, najwięcej w grudniu, styczniu, lutym i marcu. W listopadzie kiedy my byliśmy akurat sezon na komary się zaczynał i fakt że trochę ich wyłaziło wieczorami, ale zimą czyli od maja do października komarów nie ma.

Tak czy siak profilaktyka malaryczna nie jest potrzebna, a dengi nie ma co się obawiać. Uważam, że lekarze raczej mnie nie oszukali 😉

Co najważniejsze – nie ma tłoku na plażach! Uwielbiam to właśnie w tych egzotycznych zakątkach świata, że pomimo sezonu, nie ma na plaży tłoku i można sobie spokojnie wypocząć i rozłożyć się ze swoimi rzeczami. Oczywiście europejskie plaże także bardzo lubimy, ale u Nas jednak w sezonie to jeśli chodzi o spokój na plaży to jest jakaś masakra.

Pochwalcie się w komentarzach swoim pobytem na tej wyspie. Oczywiście my wielu rzeczy tam nie zwiedziliśmy więc może macie jakieś ciekawe pomysły dla osób które będą się wybierały w przyszłości na Mauritius.

To by było na tyle. Jeśli ktoś ma jakieś pytania, zapraszamy do kontaktu!

kokostravel@gmail.com

Scroll to Top