Wybierz segment który Cię interesuje:
SAJGON– to słowo, które odzwierciedla dokładnie to co się w tym mieście dzieje . Szkoda że jego nazwę zmieniono na Ho Chi Min bo na prawdę zupełnie nie pasuje do tego miejsca.
Do Sajgonu lecieliśmy z Sydney, już sam lot do przyjemnych nie należał, przez 9 godzin telepało jak w PKSie a potem jeszcze transport do hotelu który miał na nas czekać, olał nas z powodu opóźnionego lotu.
W Ho Chi Min mieszkaliśmy w hotelu Dragon Palace 3 Hotel. W centrum miasta, czysto i schludnie, mega dobre śniadania wietnamskie. Należy zaznaczyć, że pokoje bardzo małe ale tak czy siak całkiem fajne miejsce za tą cenę, serio wszędzie stamtąd blisko, dookoła pełno knajpek i centrum handlowe!






No ale powracając do dzikości Sajgonu….. to miasto nigdy nie śpi, ruch uliczny jest na District 1 non stop wielki! Istne szaleństwo, non stop słychać klaksony jeżdżących tam skuterów i motorków, od rana do nocy wszyscy na siebie trąbią! Jest to bardzo śmieszne ponieważ , dla nas Europejczyków to nie do pomyślenia aby jechać i trąbić non stop – głowa by pękła.
W każdym razie jednośladów jest tutaj setki tysięcy, zasady ruchu drogowego nie obowiązują wcale, albo raczej bym rzekła, iż obowiązują ale na swój sposób😀 w sumie to strach być pieszym w Sajgonie, bo nawet po chodniku wszędzie prują skuterki i trąbią na pieszego aby zszedł z drogi – oczywiście bez żadnego gadania trzeba ustąpić, gdyż w Wietnamie na drodze (tudzież chodniku) silniejszy ma zawsze pierwszeństwo.
To co ludzie tutaj przewożą na motorkach to już osobna historia . Pralki, snopki siana, telewizory, 5 osób na jednym podkreślam JEDNYM skuterku (np , rodzice i trójka dzieci) totalne szaleństwo , które dla nas europejczyków jest nie do pomyślenia 🙂 oczywiście nam się to bardzo podobało.


Przejście na drugą stronę ulicy czy to mniejszej czy większej, ogólnie graniczy z cudem. NIKT ale to NIKT się nie zatrzyma aby pieszemu ustąpić , nawet jak ten ma zielone światło. Aby przejść trzeba się po prostu wpychać na chama na ulicę i twardo iść przed siebie wymijając jadące wokół motorki! Na początku było to lekko stresujące ale jak ze wszystkim – kwestia przyzwyczajenia 😃
Sajgon jest nie tylko w ruchu ulicznym, ale i w bocznych uliczkach czy chodnikach. Wszędzie coś się dzieje!!! Jest kolorowo i wesoło, pełno knajpek, kawiarni, street foodu, stoisk ze wszystkim i z niczym, panów i pań sprzedających papierosy (po odmowie proponujących „marihuana and everything”), salonów spa i masażu!!!! Każdy znajdzie coś dla siebie!
Należy też zauważyć jak ciekawe układy kabli mają w Wietnamie…. niech prąd wysiądzie to nie wiem kto się w tym może połapać hehe…










Co do zakupów na targu bądź ulicy……
Jżeli zdecydujesz się coś kupić od takiej handlującej Pani , to śmieszne jest to jak sama z sobą przeprowadza negocjacje cenowe….. Np. Ze 150.000 VND sama schodzi co najmniej 100% ceny – bardzo śmieszne to jest bo w sumie samemu nie trzeba za dużo targować 😂
Co bym mogła jeszcze powiedzieć z takich ciekawostek to to że Wietnamczycy w HCM (w Hanoi także i ogólnie w Wietnamie) ciągle plują, charkają i smarkają gdzie popadnie!!! Także chusteczki nie potrzebne. Zarówno kobiety jak i mężczyźni lubują się w odcharkiwaniu wydzieliny z płuc i pluciu gdzie wlezie hehehe. Nie jest to przyjemny widok i dla ucha także nie jest to fajne no ale i cóż , jestem gościem więc trzeba zaakceptować ten zakres ich kultury. Osobiście nie widziałam ale słyszałam od pewnej francuskiej turystki że w autobusie to trochę więcej kultury bo plują do plastikowych woreczków 😁
Na koniec mała wzmianka o śmieciach – śmietników nie trzeba używać bo wszystko leci na ulicę, w ciągu dnia tony śmieci walających się dosłownie wszędzie, nie wiem jakim cudem to wszystko wieczorem jest sprzątane….a od rana powtórka 😄
Jednym słowem Sajgon czyli Ho Chi Min to totalny chaos (podobnie jak mój wpis) i dezorganizacja, która jednak jest fajna i ma w sobie coś co sprawia że na prawdę lubi się to miasto!
Ps. Jak miło że w Wietnamie można poczuć się milionerem.


HANOI- stolica Wietnamu.
Dolecieliśmy tutaj z HCM liniami Jetstar Pacific, opóźniony lot, nikt nic nie wiedział, po drodze dziwne turbulencje, burza i nie wiadomo co jeszcze. Najważniejsze że dolecieliśmy cali 🙂 Kolejny wysad ze strony kierowcy hotelowego, który miał na Nas czekać na lotnisku. W środku nocy na szczęście zamówiliśmy Ubera i jakoś dojechaliśmy do hotelu Hanoi Eternity Hotel. ( W Wietnamie i ogólnie w Azji działa także Grab czyli konkurencja Ubera) .
Co do hotelu to ogólnie położony blisko centrum, czysty, śniadanka dobre ale KURDE miałbyć z oknem a okazało się że okno owszem jest….ale na klatkę schodową także ten…..
/*-
Równie szalone miasto co HCM. Nigdy nie śpi, „miliony” skuterków które jeżdżą dniem i nocą nie zważając na jakiekolwiek przepisy ruchu drogowego i chodnikowego. Pamiętajcie, kto silniejszy ten wygrywa 😛 . Zasada jest taka że autobus czy auto ma pierwszeństwo, motorek ustępuje tylko im, pieszy zawsze jest na szarym burym końcu. Jak wspominałam już wcześniej po prostu trzeba się przyzwyczaić i wpychać na chama jeśli mamy ochotę przejść przez ulicę 🙂
Mauzoleum Ho Chi Mina – tutaj robiliśmy 2 podejścia do zwiedzenia tegoż Mauzoleum i 2 razy było ono zamknięte , także mieliśmy przyjemność zobaczyć je jedynie od zewnątrz. Trochę deszczowy dzień Nas wtedy złapał, ale przy tej pogodzie jaka występowała to uwierzcie że ten ulewny deszcz był zbawienny dla człowieka. Na pewno polecamy zobaczyć to miejsce, może będziecie mieli więcej szczęścia i wejdziecie do środka?


Hoan Kiem See – jest to pagoda, która znajduje się w centrum miasta . Ciekawa konstrukcja, fajnie prezentuje się wieczorem, na pewno warto ją zobaczyć, jest tłocznie odwiedzana przez wietnamczyków więc musi być dla nich bardzo ważnym miejscem.
Tory kolejowe między domami – jest to zapewne atrakcja turystyczna, której nie znajdziemy nigdzie w Europie. Bardzo polecamy zobaczyć na żywo to miejsce jeśli będziecie w Hanoi. (takie atrakcje można także zobaczyć np pod Bangkokiem) Warto przejść się wzdłuż torów. Co prawda tubylcy patrzą się na Ciebie jak na jakiegoś dziwaka ale cóż zrobić…. powiem szczerze, że my dosyć długą trasę przeszliśmy wzdłuż torów i niby to atrakcja ale z drugiej strony to co widzieliśmy atrakcją nie było… widać biedę mieszkańców, ich codzienne życie, ale także psy w mikro klatkach czekające na swój koniec prawdopodobnie.




STREET FOOD
Będąc w Wietnamie oczywiście jedną z atrakcji jest jedzenie. My osobiście bardzo lubimy wietnamską kuchnię. Dużo kolendry i innych aromatycznych przypraw. Próbowaliśmy co dawali 🙂 Uliczni sprzedawcy oferowali robione przez siebie mięso (w sumie nie wiadomo czy to kurczak czy co bo prawie nikt nie rozmawiał po angielsku – a znajoma z Laosu którą poznaliśmy na Fidżi ostrzegała żeby będąc w Azji kurczaka najlepiej nie ruszać bo prawdopodobnie będzie to szczur hehe), czy też sprzedawali owoce które u Nas raczej nie występują takie jak: durian (najbardziej śmierdzący owoc na świecie w wielu miejscach zabroniony, aczkolwiek na prawdę smaczny), dragonfruit, rambutan, mangostan czy jack fruit mniam, mniam.
Owoce mają tam na prawdę przepyszne. Zresztą wszystkie podawane przez nich potrawy były smaczne 🙂 nawet te nie wiadomego pochodzenia. Oczywiście ludzie ze słabym żołądkiem lub skłonnym do zatruć powinni bardziej uważać tak jak ja na przykład heh no ale cóż zrobić jak już się strujemy to należy uzupełniać elektrolity, najlepiej te „ichne” , które dostaniemy w każdej aptece, niestety nazwy nie pamiętam 🙁 Polecam też zabrać ze sobą tabletek na żołądek oraz rozwolnienie 🙂 Tak czy siak skosztować fast foodów musicie.
Aha i jeszcze jedno jedni wiedzą inni nie ,ale im czystsza knajpka tym bardziej możecie się spodziewać, że jedzenie będzie nieświeże, a im bardziej „syfiaście” i dużo wietnamczyków tym bardziej wiadomo, że trafiacie w odpowiednie miejsce do jedzenia!














Z ciekawostek możemy dodać , że ogólnie w Wietnamie tudzież w samym Hanoi to raczej MY byliśmy atrakcją turystyczną jak kręciliśmy się po mniej turystycznych miejscach. Na przykład podczas wizyty w jakimś miejscowym supermarkecie byliśmy jedynymi „białymi”, wszyscy patrzeli się na nas jak na dziki z lasu, w pewnym momencie podeszła taka mała dziewczyneczka na oko z 5 może 6 lat i zaczęła rozmawiać łamaną angielszczyzną wypytując skąd jesteśmy (odpowiedzieliśmy że BALAN bo to po wietnamsku Polska, ponieważ Poland jakoś nie bardzo do nich dochodziło, czasami ktoś skojarzył i od razu krzyczał „aaaa LEWANDOWSKI” hehe), ile mamy lat i takie inne podstawowe pytania. Zaczęła nas dotykać jakby zobaczyła fajne zwierzątka w zoo, nagle zbiegła się cała chmara dzieci razem z Panią nauczycielką albo jakąś opiekunką, haha. Inne dzieci też w tym markecie zaczęły nas dotykać a Pani zaczęła robić zdjęcia. Było to dosyć zabawne, ale pogadaliśmy dzieci się pożegnały i poszliśmy dalej robić zakupy 🙂 Nie wiem czy te zdjęcia to dlatego że tacy piękni jesteśmy hahaha < żarcik>.




Inną ciekawostką jest to że prawie wszędzie zaczepiali Nas i zapraszali na masaż a co tak serio proponowali to nie wiadomo hehe, często robili to mężczyźni, dosyć młodzi i bardzo „atakowali” mojego kompana podróży czyli partnera krzycząc dosłownie „handsome man, please massage”, „sexy man massage come on” haha. Ale to jest nic, bo jeszcze krzyki do turysty można zrozumieć że chcą faceta jakoś zaciągnąć i wyrwać trochę kaski, ale jak już tacy panowie podbiegli to autentycznie zaczynali obłapywać Mariusza , oczywiście ja się śmiałam, on mniej 😛 Do tej pory nie wiemy czy to on był ten handsome man czy po prostu naganiaczom chodziło o to że handsome man zrobi jemu jakiś masaż hahaha! Niestety z żadnego ataku nie udało mi się zrobić fotki, w sumie to chyba nawet w tamtych momentach nie myślałam o aparacie czy telefonie 🙂
Polecam spróbować kawy po wietnamsku, mniam, chyba teraz to moja ulubiona kawa. Parzą ją w takim specjalnym naczynku i dodają dużo słodkiego mleka skondensowanego. Dla mnie pyszne. Oczywiście bardzo popularna jest także ta kawa ale z lodem, takie można by rzec ice coffee, jednakże z powodu moich przygód z żołądkiem niestety wolałam nie ryzykować i szczerze mówiąc unikałam jak ognia jakichkolwiek napojów z lodem. Za dużo nasłuchałam się o kostkach lodu z Mekongu 😛
HA LONG
Przepiękna zatoka znana chyba wszystkim na całym świecie. Przecudowne miejsce, które należy odwiedzić będąc w Wietnamie – takie MUST SEE! Naturalny cud świata! Zresztą, chociażby dla tej zatoki można specjalnie polecieć do Wietnamu.
Dostać się tam można najszybciej autobusem z Hanoi – szybko i sprawnie, autostradą.
Aby zobaczyć Zatokę Ha Long, wybraliśmy opcję rejsu statkiem wraz z noclegiem na tym statku.
Według nas była to optymalna opcja aby zobaczyć co trzeba. W trakcie rejsu mieliśmy drink powitalny, posiłki oraz naukę robienia sajgonek wietnamskich 🙂 W cenie było także pływanie kajakami po Zatoce – super sprawa, płyniesz przez jaskinię do kolejnej zatoki i pływasz sobie wśród pięknych skał kajaczkiem!! Płynęliśmy także na plażę na jednej z wysepek Ha Long oraz na punkt widokowy (schodów do przejścia było co nie miara ale męczarnia ta była warta każdego potu).
Podczas rejsu zwiedziliśmy także jedne z największych jaskiń w Wietnamie. Robią one piorunujące wrażenie, na prawdę dla osób które lubią takie tematy jest to coś niesamowitego!










Stateczki, które pływają nie są może największe ale na prawdę spoko. Kabiny z łazienkami dosyć przestronne, czyste – to najważniejsze. Ten na którym byliśmy nazywał się HaLong Phoenix Cruiser także możemy go polecić. Był to statek tzw. 3*. Parka z Australii , którą poznaliśmy w HCM, była na rejsie statkiem 2 i narzekali odradzając statki tej kategorii – mówili że nawet dla nich (backpakerzy, rasta i te sprawy) był to za duży syf 😛 . Statek na którym pływaliśmy był na prawdę okej , aczkolwiek luksusów nie było 🙂




Reasumując Zatoka HaLong jest miejscem, które wręcz KONIECZNIE musicie zobaczyć podczas swojej wizyty w Wietnamie. Widoki gwarantują niezapomniane przeżycia i wspomnienia.
CAN THO i DELTA MEKONGU
Sławne wietnamskie targi wodne, które odbywają się codziennie od świtu na rzece Mekong.
Super sprawa, można zobaczyć jak wygląda handel na wodzie w Wietnamie i codzienne zakupy tubylców na łodziach! Naturalnie że jest tam też mnóstwo turystów, ale zrobić takie zakupy, kiedy podpływają do Ciebie łódeczki sprzedające świeże owoce i warzywa to czadowe uczucie! Każdy się targuje, próbuje się porozumieć mimo iż połowa sprzedawców nie zna angielskiego to i tak da się dogadać machając rękoma 🙂 Między innymi tutaj właśnie spróbowaliśmy pierwszy raz DURIANA czyli najsmrodliwszego owocu na świecie! Polecamy, ale należy pamiętać że trzeba na prawdę mega wcześnie wstać aby uczestniczyć w tym targu.








Zabawna sprawa bo łajba którą płynęliśmy miała toaletę…..z dziurą w podłodze – co bardziej potwierdza zanieczyszczenia jakie znajdują się w Mekongu 🙁 Przez cały dzień a w simie dwa dni pływania po Mekongu, non stop oglądaliśmy przykre widoki, gdzie ludzie wylewali zanieczyszczenia do rzeki, wywalali śmieci. Takich zanieczyszczeń środowiska naturalnego jest niestety w Azji pełno, nie tylko w Wietnamie. Tyle syfu i śmieci jakie pływają w tej rzece nie widzieliśmy chyba nigdzie – niestety.


Zmieniając ten smutny akapit na coś weselszego, trzeba zauważyć że jednak pływając po Mekongu możemy tak czy siak oglądać wiele przepięknych widoków i cudów przyrody! Na pewno takie pływanie jest godne polecenia. Dzięki łódkom można się dostać do dżungli i zobaczyć jak tamtejsi ludzie prowadzą swoje codzienne życie z dala od miast. Oczywiście spodziewają się oni turystów, aczkolwiek prowadzą swoje życie nie zważając na nic.








Dodam, że podczas Mekongowego rejsu dotarliśmy do miejsca (trochę zbunkrowanego), gdzie kobiety produkowały cukierki, takie a la nasze toffi czy krówki. Wszystkie cukierki były pakowane ręcznie z taką prędkością, że nie potrafię tego pojąć iż ludzkie ręce potrafią tak szybko pracować. Serio te kobiety były tak wprawione, że chyba żadna maszyna pakująca cukierki w papierki nie byłaby w stanie ich zastąpić! Czad! Ponoć dochód ze sprzedaży tych cuksów jest przeznaczany dla lokalnej społeczności, ale ile w tym prawdy?




Podczas tej podróży odwiedziliśmy także farmę owoców egzotycznych, typowych dla tej szerokości geograficznej czyli właśnie dragonfruit, jackfruit, durian czy ananas 🙂 Na farmie można było zerwać sobie jakiś owoc i zjeść go na miejscu, jak i można było zrobić zakupy i owoce zabrać za sobą.




CU CHI TUNNELS
Bardzo ciekawe miejsce znajdujące się w delcie Mekongu. Oddalone o jakąś godzinę drogi autobusem od Ho Chi Min.
Jest to na prawdę bardzo ważne miejsce historycznie ważne. Można zobaczyć jak podczas wojny Wietnamczycy bronili się przed Amerykanami podczas ataków. Zwiedzając to miejsce możemy zobaczyć jakie wymyśle pułapki stosowano do schwytania, a raczej zabijania wroga.
Tunele, w których ukrywali się wietnamscy żołnierze są bardzo niskie i ciasne, a oni potrafili siedzieć tam tygodniami i czekać na schwytanie jakiegoś amerykańca.
Turyści mogą tam wejść i się przecisnąć przez pewne dozwolone obszary. W środku jest gorąco, parno, duszno i ciasno, także jeśli ktoś ma klaustrofobię to stanowczo odradzam wchodzenie do któregoś z tuneli bo można „dostać zawału” ze stresu 😛
Tunele znajdują się w dżungli także zalecam stosowne obuwie a nie klapeczki, żeby przypadkiem coś dziwnego w nogę nie uwaliło.










Podsumowując, Wietnam to bardzo ciekawy kraj, który jest warty odwiedzenia. Zarówno zwiedzanie zabytków jest bardzo ciekawe, oglądanie tamtejszej przyrody jak i poznawanie całkowicie odmiennej kultury. W kraju tym na każdym kroku znajduje się Pagoda (świątynia), która zawsze jest czysta i kolorowa i znajduje się w niej wiele darów dla Buddy i kadzidełka.
Wietnam można polecić dla każdego kto lubi przygodę. Jest jeszcze wiele rzeczy, której tutaj na blogu nie opisałam bo post ten miałby z kilometr a i tak jest już dosyć długi. Poniżej załączam też kilka dodatkowych fotek.
















Jeśli macie jakieś pytania, oczywiście zapraszamy do kontaktu!
e-mail: kokostravel44@gmail.com